sobota, 1 stycznia 2011

30.12.2010 NACH PEKIN FAHREN

[W:] Z toalety udało nam się skorzystać dopiero w nocy - bezcenne to chwile. Miła odmiana, bo na razie mamy przedział tylko dla siebie. Ja postanowiłem dostosować się do czasu miejscowego, ustawiłem więc budzik i spałem jakieś dwie godziny, po czym jak prawdziwy zuch wziąłem dokładną kąpiel polewając tłuściutkie ciałko wodą z kubka. Następnie kawa ( z tego samego kubka) i wolne gniazdko na korytarzu, podładowałem więc aparat i netbooka. Chciałem doładować jeszcze komórkę, ale Panie nauczycielki z przedziału obok podarowały mi spojrzenie mówiące "spieprzaj dziadu", więc się szybko wycofałem .Muszę też dodać, że zmieniłem bieliznę i użyłem antyperspirantu i kremu do twarzy - odrobina luksusu. K.jest przeziębiona i niby nie śpi, ale ciągle śpi. Za oknem już zupełnie inne klimaty, przemysł hula pełną parą, a wokół całe mnóstwo tabliczek z chińskimi znaczkami, których podobno jest kilka tysięcy. No zobaczymy jak poradzimy sobie z naszym marniutkim podstawowym angielskim w tym mega wielkim kraju, w którym zamiast pisać - rysują znaczki.
[K:] W kolei transsyberyjskiej pewne wykonywane tu czynności wynikające z miejsca, warunków, pogody moga być dla patrzących z boku zaskakujące: na stacjach prowadnicy (głównie na terenie Syberii) małymi toporkami odrabują lód, który przyczepił się do podwozia, albo z termoforów, wodą z samowaru polewają jego części. Prowadnica, dbając o porządek, podłogę zamiata miotełką - na wzór tej które kiedyś były w Polsce z gałązek brzozy - którą moczy w wiadrze z wodą (trzeba przyznać, że o to żeby było czysto prowadnicy bardzo dbają). Zaskakujace jest to, że zawsze można napić się ciepłej herbaty, bo wrzątek z samowaru dostępny jest cały czas, że cały czas jedziemy choć niewiele wysiłku wkładamy w to, żeby się przemieszczać. Pokonaliśmy z Moskwy ok 8000 km, przekroczyliśmy 7 stref czasowych. Do Pekinu zostało ok 1000 km.
A prowadnica właśnie robi sobie jejecznicę, na maśle z cebulką - zapach unosi się po całym przedziale - ech... piękny zapach - pewnie nie szybko będzie nam dane powrócić do dawnych przysmaków...
KONIEC JAZDY KOLEJĄ...
[W] - no i przyszło nam się pożegnać z prowadnikami, koleją i posłankami, do których zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Podsumowując - wszystkim gorąco polecamy podróż Transsibem. Jednak na początek zalecamy wybrać się w tę podróż wiosną lub latem, gdyż straciliśmy wiele widoków i nie pobiegaliśmy szczególnie po przystankach. W kolei jest wszystko co potrzeba - wrzątek z samowaru dostępny bez przerwy, dwie toalety na wagon, Prowadnicy dbają, by nie brakowało mydła, papieru, czy ręcznika papierowego. W wagonie jest czysto i schludnie, mimo nawet 35 stopniowego mrozu na zewnątrz, w pociągu wystarczy t-shirt, spodenki i jakieś klapki. Prowadnicy są ok, pociąg jest ok, wszystko jest ok.

4 komentarze:

  1. Antyperspirant i bielizna są mistrzami :) To 1000km mnie jakoś dziwnie dotknęło... Jesteście zacni :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Transsib to jest to! Zastanawiamy się z Iwo nad tym, czy nie wybrać się w taką podróż po ślubie ;)
    Cieszę się strasznie z wami, że wyruszyliście. Jesteście wielcy!

    OdpowiedzUsuń