sobota, 1 stycznia 2011

28.12.2010 BAJKAŁ










[W] : Zmęczenie, rozespanie i marne posiłki powodują, że organizm łatwo reaguje na krewkie piwo, miałem więc trochę w czubie i zasnąłem jak dziecko. Taki stan kojarzy mi się z pierwszymi alkoholowymi doznaniami - fajnie, inaczej. Alkohol najlepiej smakuje w niedużej dawce, gdy jest się fizycznie wykończonym. Przed snem zjadłem Doszuraka - bardzo smaczny, pikantny. Kiepska noc (gorąc,duchota) i rano obudziła nas znowu Prowadnica rozkładając łóżko nad kolegą z Czity- a zatem będzie nowy pasażer. To młoda dziewczyna, chyba Rosjanka, my się obudziliśmy, a ona zasnęła - jedyna rzecz jaka na razie świadczy o jej obecności to różowe kapciuszki z napisem "Domina". Za jakieś 30 minut powinniśmy być na stacji Sludianka, gdzie mamy tylko 2 minuty na zakup omuli. K. mówi, że będzie rzygać i cukierek miętowy Jej nie pomaga. [K: mam wstręt do zapachu zupek chińskich i wody kolońskiej - jakiej używa nasz sąsiad z przedziału- przyjęliśmy zasadę, że nazw tych dwóch nie wypowiadamy]. Gdy tak zerkam na jej minę, to i mi się zachciewa...Za oknem widać przez chwilę Bajkał, kolega z Czity zagaduje, bo wie, że jara nas temat jeziora i Omuli. Karol wciąż myśli o "pawianach", ale naparza z okna foty jak japońska turystka, ja za to wysmarkuję kolejną paczkę chusteczek, bo od wyjścia w sandałkach na stację w Permie przy ok -25 stopniach trochę mnie połamało, kaszlę konkretnie i smarkam, ale moja Siostrzyczka zadbała o naszą apteczkę i mam nadzieję, że zanim dotrzemy do Pekinu będę zdrów jak omul w Bajkale. Na razie jednak udziela mi się stan K., bo nagle cały wagon wypełnił się zapachem jakichś gównianych zupek w proszku. Okna są zamknięte na cacy i nie wietrzono tu od Moskwy.
[K:] Najbardziej męczące są różnice czasowe - nasza największa aktywność przypada na czas kiedy jest już ciemno za oknem - dziś jednak zmusiliśmy się wstać wcześnie - ok 10.00 czasu lokalnego - czyli ok 5.00 czasu moskiewskiego (3.00 czasu polskiego), żeby oglądac Bajkał i kupić omula oczywiście.
[W:] Grigorij daje znaki, by szykować się do walki o Omula i śmieje się z babuszek które biegną do drzwi wagonu. Mały chaos, Panie wiedzą, że przerwa krótka i trzeba walczyć o klienta, "padesat! padesat!" no za padesat to bierzemy trzy rybki - są, jak się okazuje, wędzone na ciepło, a nasz kolega namawia jeszcze na zakup wędzonej na zimno i chyba dodatkowo suszonej - mówi, że to najlepsza przekąska do piwa. Mamy więc trzy omule wędzone na ciepło i jednego dużego na zimno za stówkę - łącznie 250 rubli. Jeszcze nie jemy, czekamy aż żołądki dojdą do siebie, choć jest już znacznie lepiej. Za oknem cały czas Bajkał, jedziemy linią brzegową - stwierdzamy, że dla takich widoków warto tłuc się pociagiem tyle czasu. W lecie musi być przeprzepięknie.
Na podstawie żywnościowego ekwipunku naszej nowej współpasażerki staramy się ocenić dokąd jedzie - jedzie daleko.
[K:] Bajkał jest zachwycający. Mieni się kolorami - lazurowym, fioletem wpadajacym w purpurę. Jest wielki... Brzegi jeziora zastygły w lodzie. Chwilami widać jak faluje. Ten lód jakby parował - to unoszona przez wiart warstwa śniegu. Za tą lodową zaporą wzburzona woda - wiatr porusza mniejsze i większe powierzchnie. To tak jakby ktoś zamknął morze. Po drugiej stronie góry, ledwie dostrzegalne, zlewające się z szarym niebem. Świat wokół zastygł. Wszystko oblepione jest śniegiem - wielkie czapy na dachach pojawiających się domków, mniejsze czapy na gałązkach drzew - przyklejone do nich. Wszędzie śnieg. Bezruch. Czasem tylko widok z okna zamazuje zamieć, która wydaje się jednak nie robić wrażenia na niczym z wyjątkiem nas. Do malutkich, kolorowych domków przyczepiono ogromne talerze anten satelitarnych. Robią wrażenie rozpaczliwego szukania kontaktu ze światem. [poleciała poezją, a oni po prostu chcą mieć, kurde, polsat news - hyhyhy - przyp. W].
[K:] Minęliśmy Ułan Ude. Trudno z pociągu znaleźć jakąś logikę układu tutejszych osad, która pewnie jest. Z naszej perspektywy wygląda jak duże miasteczko namiotowe, z tym oczywistym wyjątkiem, że namioty zastąpione są tu małymi, kolorowymi (dominuje kolor niebieski i zielony) domkami.
A omul bardzo smaczny...
[W]: Da! Omul bardzo dobry,delikatny i nie śmierdzi, wreszcie jakieś porządne źródło białka. Mój stan jest coraz gorszy, nochal mam czerwony jak tyłek pawiana, chyrlam, smarkam i już kończą nam się husteczki. W Ułan Ude na stacji było mnóstwo już bardziej azjatyckich ludzików (ale mówią po rosyjsku) - strasznie są krzykliwi, poruszają się jak po amfetaminie, do wagonu wlazła chyba jakaś wycieczka szkolna, sporo młodzieży, którą żegnało przez 20 minut drugie tyle młodzieży i dorosłych. Ogólnie ok, bo wreszcie ktoś się w tym pociągu głośno śmieje, ale wkurza mnie np. fakt, że nie mogą skumać, że gdy światełko na panelu informacyjnym świeci na czerwono, to znaczy że kibel jest zajęty - wygląda, że tej prostej zasady młodzież nie chwyta mimo spędzenia tu kilku godzin i za każdym razem szarpią za klamkę. A gdy wychodziłem z kibelka, do środka o mało nie wpadli dwaj chłopcy i dwie dziewczyny, tak jakby w czwórkę podsłuchiwali z uchem przyklejonym do drzwi wychodka. K. i nowa koleżanka śpią, a kolega z Czity powoli szykuje się do opuszczenia naszej ciuchci.
Kolejna porcja aspiryny, skarpetki, spodnie i polar - muszę szybko dojść do siebie, bo cały wyjazd zaczyna być męczarnią, a nie przyjemnością- i tak, zapocony jak świniak, czytam fragmenty książki Tiziano Terzaniego, które zaznaczyła mi wcześniej K.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz