[W:] Nie mając szczególnych planów, pada hasło: idziemy na shopping! Oczywiście do oglądania tysięcy sztuk biżuterii, ciuchów, figurek, obrazków, lampionów itd.itp. człowiek potrzebuje energii, a o nią najłatwiej po solidnym posiłku. Już z daleka uśmiecha się do nas młody właściciel, u którego wczoraj wsunęliśmy kopę jedzenia.
Tym razem, wybór pada na "Nepali Typical Dhindo", które to podaje się na takim samym talerzu z przegródkami jak do "Dal Bhat". Nieco jesteśmy zdumieni, gdy dostajemy pod nos solidną kupkę papy, przypominającej kawał surowego ciasta i kilka miseczek dodatków. Ta papa zrobiona jest z czegoś jakby kasza manna i je się ją rękoma, urywając kawałek, maczając w wybranym sosie i wkładając do ust. Szef poucza nas, że tej potrawy nie powinno się żuć tylko od razu połykać, jednak w ten sposób nie poczulibyśmy aromatu i smaku dodatków, które oczywiście były przyrządzane na świeżo, przy nas. Jedzenie przepyszne, sycące i w zasadzie niedrogie, bo we dwoje najeliśmy się za 200 rupii.
Zanim jednak podano nam ten ciekawy talerz, zamówiliśmy przystawki, o najbardziej kosmicznych nazwach i tak oto zjedliśmy:
Bhatta Chiura - prażone ziarna soi z jakimiś przedziwnymi płatkami śniadaniowymi i ostry sos.
Bhatta Sandeko - też prażona soja ze świeżymi warzywami (cebula, pomidor, kapusta, czosnek i obowiązkowa zielona mordercza papryczka). Bardzo to przyjemne, choć trzeba uważać, gdyż nie każde ziarenko jest dobrze uprażone i wówczas można złamać ząb, my opracowaliśmy metodę połykania tego, czego nie mogliśmy rozgryźć - zastanawiają nas trochę późniejsze efekty takiego postępowania.
Wśród przystawek był jeszcze "Masala Papad" - duży chips wrzucony na chwilę na gorący olej, a na nim pikantna mieszanka warzyw - świetna rzecz za 25 rupii. Na koniec pytamy jeszcze o wino, które wczoraj piliśmy na ciepło - cała butelka kosztuje tylko 80 rupii, więc się decydujemy. Lekuchno opadają nam szczęki, gdy Pan wyciąga spod lady nieco zakurzoną butelkę po piwie, zaczopowaną zwitkiem gazety - bierzemy!
Znów wędrujemy za chlebem i nawet udaje nam się nasz shopping - mamy np. płytę cd z muzyką tybetańskich mnichów - dobry wkręt na chłodne wieczory, udaje nam się kupić ją za 200 rupii. K.ogląda przeróżne ciuchy, a ja szukam normalnej kawy oraz porównuję ceny różnych produktów. Dla palaczy wieść taka, że fajki można kupić od 4 do nawet 20 złotych, najpopularniejsze pety kosztują jednak ok. 8 naszych złotych. Ja rzuciłem przed wyjazdem, ale tu mnóstwo ludzi pali i czasem jest ciężko czuć dymka i nie ulec - trzymam się jednak twardo. Po odwiedzeniu wielu wielu sklepików, wracamy do pokoju, gdzie oddajemy się degustacji zakupionego samogona. Śmierdzi to to i jest niesmaczne, ale opróżniamy butelczynę, oczywiście na ciepło, a żeby usprawiedliwić pijaństwo, mówimy sobie nawzajem, że to na zatoki i katar.
Zanim jednak podano nam ten ciekawy talerz, zamówiliśmy przystawki, o najbardziej kosmicznych nazwach i tak oto zjedliśmy:
Znów wędrujemy za chlebem i nawet udaje nam się nasz shopping - mamy np. płytę cd z muzyką tybetańskich mnichów - dobry wkręt na chłodne wieczory, udaje nam się kupić ją za 200 rupii. K.ogląda przeróżne ciuchy, a ja szukam normalnej kawy oraz porównuję ceny różnych produktów. Dla palaczy wieść taka, że fajki można kupić od 4 do nawet 20 złotych, najpopularniejsze pety kosztują jednak ok. 8 naszych złotych. Ja rzuciłem przed wyjazdem, ale tu mnóstwo ludzi pali i czasem jest ciężko czuć dymka i nie ulec - trzymam się jednak twardo. Po odwiedzeniu wielu wielu sklepików, wracamy do pokoju, gdzie oddajemy się degustacji zakupionego samogona. Śmierdzi to to i jest niesmaczne, ale opróżniamy butelczynę, oczywiście na ciepło, a żeby usprawiedliwić pijaństwo, mówimy sobie nawzajem, że to na zatoki i katar.
Witam. Wojtek wiem już dlaczego Twoja cera tak daje po oczach .. hehe. Gratuluję decyzji rzucenia fajek. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńToż to kulinarna podróż!
OdpowiedzUsuńWiadomo, że Wojtek daje radę, ma przecież takie wsparcie jak Karolina :)
OdpowiedzUsuń