środa, 19 stycznia 2011

18.01.2011 RAKSHI NA KATAREK

[W:] Nie mając szczególnych planów, pada hasło: idziemy na shopping! Oczywiście do oglądania tysięcy sztuk biżuterii, ciuchów, figurek, obrazków, lampionów itd.itp. człowiek potrzebuje energii, a o nią najłatwiej po solidnym posiłku. Już z daleka uśmiecha się do nas młody właściciel, u którego wczoraj wsunęliśmy kopę jedzenia.


Tym razem, wybór pada na "Nepali Typical Dhindo", które to podaje się na takim samym talerzu z przegródkami jak do "Dal Bhat". Nieco jesteśmy zdumieni, gdy dostajemy pod nos solidną kupkę papy, przypominającej kawał surowego ciasta i kilka miseczek dodatków. Ta papa zrobiona jest z czegoś jakby kasza manna i je się ją rękoma, urywając kawałek, maczając w wybranym sosie i wkładając do ust. Szef poucza nas, że tej potrawy nie powinno się żuć tylko od razu połykać, jednak w ten sposób nie poczulibyśmy aromatu i smaku dodatków, które oczywiście były przyrządzane na świeżo, przy nas. Jedzenie przepyszne, sycące i w zasadzie niedrogie, bo we dwoje najeliśmy się za 200 rupii.
 Zanim jednak podano nam ten ciekawy talerz, zamówiliśmy przystawki, o najbardziej kosmicznych nazwach i tak oto zjedliśmy:

Bhatta Chiura - prażone ziarna soi z jakimiś przedziwnymi płatkami śniadaniowymi i ostry sos.


Bhatta Sandeko - też prażona soja ze świeżymi warzywami (cebula, pomidor, kapusta, czosnek i obowiązkowa zielona mordercza papryczka). Bardzo to przyjemne, choć trzeba uważać, gdyż nie każde ziarenko jest dobrze uprażone i wówczas można złamać ząb, my opracowaliśmy metodę połykania tego, czego nie mogliśmy rozgryźć - zastanawiają nas trochę późniejsze efekty takiego postępowania.

Wśród przystawek był jeszcze "Masala Papad" - duży chips wrzucony na chwilę na gorący olej, a na nim pikantna mieszanka warzyw - świetna rzecz za 25 rupii. Na koniec pytamy jeszcze o wino, które wczoraj piliśmy na ciepło - cała butelka kosztuje tylko 80 rupii, więc się decydujemy. Lekuchno opadają nam szczęki, gdy Pan wyciąga spod lady nieco zakurzoną butelkę po piwie, zaczopowaną zwitkiem gazety - bierzemy!
Znów wędrujemy za chlebem i nawet udaje nam się nasz shopping - mamy np. płytę cd z muzyką tybetańskich mnichów - dobry wkręt na chłodne wieczory, udaje nam się kupić ją za 200 rupii. K.ogląda przeróżne ciuchy, a ja szukam normalnej kawy oraz porównuję ceny różnych produktów. Dla palaczy wieść taka, że fajki można kupić od 4 do nawet 20 złotych, najpopularniejsze pety kosztują jednak ok. 8 naszych złotych. Ja rzuciłem przed wyjazdem, ale tu mnóstwo ludzi pali i czasem jest ciężko czuć dymka i nie ulec - trzymam się jednak twardo. Po odwiedzeniu wielu wielu sklepików, wracamy do pokoju, gdzie oddajemy się degustacji zakupionego samogona. Śmierdzi to to i jest niesmaczne, ale opróżniamy butelczynę, oczywiście na ciepło, a żeby usprawiedliwić pijaństwo, mówimy sobie nawzajem, że to na zatoki i katar.

3 komentarze:

  1. Witam. Wojtek wiem już dlaczego Twoja cera tak daje po oczach .. hehe. Gratuluję decyzji rzucenia fajek. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiadomo, że Wojtek daje radę, ma przecież takie wsparcie jak Karolina :)

    OdpowiedzUsuń