czwartek, 7 kwietnia 2011

01.04.2011 SPEŁNIONE MAŁE MARZENIA

[W:] W poszukiwaniu śniadania udaliśmy się na główny ryneczek wioski, gdzie miejscowi chcili nas kantować na owocach i za kilogram mango chcieli dwa razy więcej. My wiemy ile kosztują, bo wypytaliśmy o to gościa, który wynajął nam sypialnie. Bierzemy po gęstej, czarnej i mocnej kawie i zaczynamy rozmawiać o pracy, rodzinie, pieniądzach, podróżach i marzeniach. Okazuje się, że "syndrom trzydziestki" to międzynarodowa choroba i dotyka wielu z nas. Lisa usiadła kiedyś z przyjaciółką i przy lampce wina sporządziły listę rzeczy do zrobienia przed trzydziestką. Pewne rzeczy już zreazlizowała, jak własny dom, inne dopiero przed nią, a jeszcze inne są właśnie w trakcie realizacji, jak ta podróż...My z K. też tworzyliśmy taką liste, ale w głowach, a nie na papierze. Podobnie Sophie, z którą łączy mnie jedno wspólne marzenie, które już zrealizowaliśmy - skok ze spadochronem z wysokości 1200 metrów - oboje zrobiliśmy to dwukrotnie więc z dumnymi twarzami przybijamy sobię piątkę, chlipiąc już drugą kawę. Dochodzimy wszyscy do wniosku, że podczas podróży każdy z nas zrealizował już po kilka małych marzeń, jak np. zerwanie banana lub mango prosto z drzewa, zjedzenie świeżutkich krewetek, picie schłodzonego świeżego kokosa, sączenie piwka nad brzegiem oceanu, wypowiedzenie życzenia pod Taj Mahal etc. Pozostając w sferze marzeń, postanawiamy dziś także jakieś spełnić. Ochlani kawą i objedzeni makaronem z fermentowaną rybą wracamy spacerkiem, a tu nagle zatrzymuje się pikap, którego starszy, brytyjski kierowca mówi "wskakujcie!", na co Sophie krzyczy: "to było jedno z moich marzeń! chciałam by ktoś w Azji podrzucił mnie pikapem!" - więc nie musieliśmy długo czekać, by sprawy zaczęły się dziać same, co ucieszyło nas wszystkich nie mniej niż obdarowaną przez los, uśmiechniętą i zamyśloną Sophie.






Następnie poszliśmy nad wodospad by popływać i schłodzić się trochę i tu także okazało się, że wszyscy czworo stoimy właśnie przed naszym wspólnym marzeniem - kąpielą w pianie pod wodospadem, z palmami wokół i dźwiękiem miliardów insektów. Karola dotatkowo marzyła, by znaleźć się po drugiej stronie ściany wody i skryć się za tą naturalną i cholernie silną barierą. Udało się Jej!, więc i my weszliśmy, by poczuć marzenie K. - niezłe! Spełnieni i głodni poszliśmy do knajpy na sytą i tanią zupę ryżową, po czym Sophie i Lisa poszły obejrzeć zachód słońca, a my dalismy sobie chwilę luzu, a ja nawet drzemki. Reszta dnia mijała już leniwie i bez szału. Nasze koleżanki balowały w knajpie z nowopoznaną ekipą, a my obejrzeliśmy film animowany "Marry & Max" - gorąco polecamy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz