Robimy też mały shopping i w naszej kolekcji sztuki azjatyckiej będzie jeszcze jeden mały obrazek malowany na jedwabiu, a także fantastyczne pikle w małym plastikowym pojemniku (od dawna chciałem kupić, ale opakowania były wielkie i ciężkie). Wskoczyliśmy też do kafei internetowej i okazało się, że miłośników Royal Enfield'a jest w Polsce niemało, puściłem więc maila do pewnego Pana Jacka i teraz bardzo oczekuję odpowiedzi na kilka moich pytań. Poczytałem też trochę na forach internetowych, ale w większości był to bełkot, którym nie zamierzam się sugerować. Poszliśmy też do jednego z Ghatów, w którym trwały przy zachodzie słońca obrzędy i klimat bardzo przyjemny, ale dla mnie istnieje w tej chwili tylko jedno bóstwo. Przedtem na obiad zamówiliśmy w końcu potrawę, o której słyszeliśy, czytaliśmy, a ja już nawet mam przepis - ser ze szpinakiem i do tego czosnkowy ryż. Sława Palak Paneer w pełni się obroniła i polecamy gorąco (w naszej knajpie nazywało się spinach paneer, ale w oryginale to Palak Paneer i dokładnie tego szukajcie, a do tego domówcie zwykły ryż lub placki ciapati).
Acha - jeśli chodzi o pana oszusta, który sprzedał nam wodę gazowaną jako piwo - wczoraj wieczorem poszliśmy do sklepu i napsułem panu trochę krwi, nazywając oszustem, ten jednak bronił się z kamienną twarzą, a ja zapowiedziałem się jeszcze na jutro. Dzisiaj więc zgodnie z umową, przechodząc obok sklepu, przywitałem się z panem, a potem stanąłem przed sklepem fotografując jego front (a niech sobie myśli co tam chce), i tu ciekawostka - cudowny napój zniknął z oszklonej witrynki! Hahahahaha! Kasy już nie odzyskam, ale może chociaż idiota będzie teraz ostrożniejszy w dymaniu turystów. Co równie ciekawe, wczoraj wieczorem nasz szef hotelu powiedział, że tu jest "dry area" i najbliższy sklep z jakimkolwiek alkoholem jest w innej miejscowości 15 km stąd - zakładam więc, że pan od "piwa" nic o tym nie wiedział. Echh - powiem to znów "welcome to India".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz