piątek, 4 marca 2011

01.03.2011 INDYJSKI MODERNIZM

[K:] Chandigar to miasto zaprojektowane przez Le Corbusiera. Stworzył siatkę regularnych, prostokątnych sektorów, tworzących samowystarczalne całości, w których często pojawia się zieleń. Najważniejsze obiekty to kompleks Kapitolu (Zgromadzenie Ustawodawcze Sądu Najwyższego i Sekretariat). Gmach Zgromadzenia zwieńczony oryginalną kopułą i dwie wieże (w kształcie piramidy i prostopadłościanu). Umieszczono też tu kubistyczne malowidło ścienne autorstwa Le Corbusiera, a także pomnik Otwartej Ręki - symbol swobodnej wymiany idei (stał się herbem miasta). Co tu dużo mówić - w moim umyśle zagościła radość. Le Corbusier w oryginale! Nie są to może jego najbardziej znane dzieła, ale kto przyjeżdża do Indii, żeby się nim zachwycać?! Nie będę ukrywała, że modernizm jest w ostatnim czasie (przed wyjazdem) mocno zajmującym mnie tematem, tymbardziej cieszę się z tej wizyty. Budynki miasta są mocno zaniedbane, ale w większości z zewnątrz (nie byliśmy w żadnym wewnątrz) modernistyczne. W. nie może na nie patrzeć, a ja wręcz przeciwnie.







[W:] Miasto fajne pod względem pomysłu, no i łatwo tu trafić do celu. Ulice łączą się pod kątem prostym i jak w Nowym Jorku można pójść na skrzyżowanie takiej a takiej i jest ok. Poza tym to jednak żadna rewelacja, budynki, które urzekają Karolę są po prostu paskudne i kojarzą mi się z handlowymi pawilonami peerelowskimi, ale ja się nie znam na rzeczy, więc oceniam tylko w kategoriach - ładne/brzydkie. W mieście jest za to czysto i funkcjonuje tu sygnalizacja świetlna. Pełno samochodów i motocykli wszelkich światowych marek. Ludzie w większości są Sikhami i panowie noszą kolorowe turbany, są zadbani, dobrze ubrani i najwyraźniej dobrze sytuowani, poza tym wszyscy których o coś pytaliśmy, mówili ładną angielszczyzną wpędzając mnie w kompleksy. Royali też nie brakuje i zauważyłem, że czasem mają dźwignię zmiany biegów po lewej, a czasem po prawej stronie. Byłem strasznie padnięty i marzyłem jedynie o spaniu, więc jakoś Chandigarh mnie ani nie wzruszyło, ani nie wzdrygnęło.
[K:] Jak już pisaliśmy wcześniej zauważamy oznaki starzenia się - po nieprzespanej nocy byliśmy naprawdę zmęczeni. Ja do tego stopnia, że idąc zasypiałam. Szybko podjęliśmy decyzję o chwili odpoczynku i nie zastanawiając się długo ja i W. zasneliśmy na ławce w parku (B. nas pilnowała) i przespaliśmy prawie godzinę. Po dwóch filiżnkach mocnej kawy byliśmy w stanie funkcjonować.
[W:] Wieczorem, czekając na autobus, wyskoczyłem poszukać jakiejś gorzały i znalazłem rum robiony i sprzedawany tylko tutaj. Rzecz tania bo za 700 ml zapłaciłem 100 rupii, a ciekawostką jest to, że był w plastikowej butelce. Zdobycie biletów to wielka nerwówka, ale K. w końcu wykorzystała fakt, że jest kobietą i zakręciła Pana od biletów, a ten pozwolił jej usiąść w swoim "biurze" i spokojnie w swoim czasie wydrukował dla Niej bilety. Wszystko cacy, tylko nie wiedzieć czemu, nie chcieli wziąć plecaków na dach, więc musieliśmy wtrynić je do środka.
[K:] W Chandigar jak podaje przewodnik "największą atrakcją jest jednak surrealistyczny Ogród Skalny Neka Chanda, zbudowany z kamieni, betonu i odpadów komunalnych", przez Neka Chanda. Pierwsze prace powstały w 1958 roku i nadal ich przybywa. Znajdują się tu wodospady, przejścia, kamienne konstrukcje. Najbardziej interesujące są twory z najróżniejszych materiałów, przedstawiające zdeformowane postaci, zwierzęta. Ciekawa wizja. Nie dotarliśmy do huśtawek, które potem B. pokazała nam na zdjęciach.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz