niedziela, 13 marca 2011

12.03.2011 CO SIĘ POLEPSZY...

[W:] Od rana wszystko jest do dupy. Noc nieprzespana, bo i pełna przemyśleń. Śniadanie z wacianych bułek i lekko wyschniętej marchewki, a na mailu złe wieści, co jest dziś dla mnie jak cios nóżem w żebra, bo jedyna miła rzecz z wczoraj też się zesrała. W metrze tłumy ludzi, straszny ścisk, hałas. Staram się mówić możliwie najmniej, by w dzisiejszym stanie ducha nie palnąć czegoś, czego bym żałował. Oglądamy Bramę Indii - poza tym, że wokół jest w miarę czysto, to żadna rewelacja i nie wiem czemu, sądziłem że to będzie gigantyczna budowla, a nie jest. Potem Muzeum Sztuki Współczesnej - tu bardzo przyjemne jest to, że można usiąść w wygodnym, czystym fotelu, w klimatyzowanym pomieszczeniu (na zewnątrz jest upał) i słuchając cichutkiej muzyki klasycznej posiedzieć wśród rzeźb, obrazów, więc szybko wyszukuję sobie taką przystań, gdzie nikt nie siedzi i tam wyciszam swój umysł, a w myślach dziękuję mijającym mnie ludziom, że nie drą gęby, nic do mnie nie mówią, niczego nie chcą i poruszają się cicho, poza tym tutaj pachnie i jest bardzo czysto i schludnie. Dodatkowym plusem tego miejsa jest fakt zakupu studenckich wejściówek po 10 rupii, a byliśmy gotowi na 150. Eksponaty zaliczam ekspresowo i wcale mi nie w głowie zachwycanie się dziś sztuką, bo zachwyca mnie zwykła chwila spokoju. Wychodząc trafiamy jeszcze na wystawę fotografii, a potem kolejny długi spacer do grobowca Humayuna.


Rikszarzy ignorujemy dziś absolutnie, ale i tak często musimy wysłuchać monologu. Na teren grobowca wchodzi tylko K., ja kładę się pod drzewkiem przed bramą i wraz z krukami i wiewiórkami próbuję się zrelaksować. Dziś po raz pierwszy zatęskniłem za domem. Po raz pierwszy też (choć sam w to nie wierzę) jestem w stanie stwierdzić, że mam dość i chcę wracać- na szczęście ja dziś milczę i nic takiego z moich ust nie pada. O powrocie myślę tak intensywnie, że nawet wkurza mnie fakt posiadania już biletów w dalszą podróż, ale szukając pozytywnych stron tej sytuacji, znajduję jedną bardzo silną stronę, argument który wlewa radość w me serce - opuszczę bowiem te pie... Indie. Przed wyjazdem w podróż z plecakiem, zwłaszcza we dwoje, polecam Wam wyrobienie sobie takiego nawyku szukania we wszystkim pozytywów. Zawsze jakieś są, choćby te najbardziej absurdalne, ale są i warto ich szukać, bo mogą nadejść takie dni, jak ten, który zmieszał mnie z kupskiem indyjskich krów i pozwolił poczuć się jak to kupsko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz