[K:] Ów "facet" - Kumar jest artystą, sam maluje miniatury, jednym włosem wiewiórki, farby tworzy z minerałów. Sztuki malowania nauczył go jego dziadek (nauczył się w ciągu roku), malować umie 20 osób z jago rodziny. Mają też małą manufakturę w której tworzą inne dzieła. [W:] W środku jesteśmy jak zaczarowani. Dom jest pełen antyków, przepięknych mebli, obrazów, rzeźb, a tradycja rodzinna jest kontynuowana od trzech pokoleń. Właściciel pokazuje nam zdjęcia swego ojca i dziadka, w tym jedno z ofiarowania obrazu Indirze Gandhi, a także książkę o Indiach, w której jest część poświęcona jego rodzinie i sklepikowi. W tak familijnych klimatach, pomyślałem o moim Tacie, który od jakiegoś czasu tworzy sobie gabinet, własny magiczny kąt i powiedziałem o tym Kumarowi, który zrobił się jakiś poważniejszy. Połaziliśmy, pooglądaliśmy i w rezultacie wiozę Tacie niewielką szkatułkę wykonaną z ciemnego drewna i pokrytą cienką warstwą brązu. Najchętniej wydalibyśmy tu wszystkie pieniądze, ale to oznaczałoby powrót do Rzeczypospolitej, więc wyhamowaliśmy. Dowiedzieliśmy się jednak, że duże gabarytowo rzeczy można wysłać drogą morską - widzieliśmy nawet rozpiskę cen zależnych od kilogramów. Być może kiedyś tu wrócimy i zrobimy poważniejsze zakupy, które wyślemy do domu, a sami z małym plecakiem popędzimy dalej. Niedługo po wizycie w "underworld" jak określił swój dom Kumar, spotkaliśmy samego Kikasso.
Tak - Kikasso! Informacje o nim możecie znaleźć w necie. Pogadaliśmy, pooglądaliśmy zdjęcia i posłuchaliśmy jego historii. Rzucił dawno temu dobrą posadę w banku i zaczął medytować poprzez malowanie. Jego obrazy są dość prymitywne, ale być w Pushkar i nie przywieźć oryginału Kikassa? O no! Mamy więc malowany na płótnie wizerunek Boga Ganesha, którego lubimy najbardziej wśród bogów hindu (K. lubi jeszczę Kali - "krwawą boginię"). Wymieniliśmy kontakty i obiecaliśmy, że umieścimy na stronie kilka zdjęć jego obrazów, które dostaliśmy na płycie. Po powrocie, gdyby ktoś był zainteresowany, możemy również pomóc w zakupie prac samego Kikassa. Jeszcze "tiptopami" pozwiedzaliśmy ciasne uliczki, a w jednym sklepiku K. namówiła mnie na zakup bawełnianych, cienkich spodni, a co najważniejsze - czerwonych! Pan krawiec od ręki przyciął i zszył mi nogawki - wreszcie ktoś rozumie, że dużo w brzuchu, mało w nogach. Na zakończenie dnia pogadałem z Hanumanem, który zdradził mi tajniki robienia chlebków ciapati, parathy i ziemniaczanego curry. Bardzo polecamy Hill View Hotel - nie wiemy po ile są inne pokoje, Kuku wspominał coś o 300-400 rupiach, ale nasz za 200 był całkiem ok, poza tym rodzinna atmosfera, piękny widok z tarasu i kiblowego okienka, chłopaki jak "swoje chłopy" i ogólnie bardzo nam się tu podobało.
[K:] Informacje z sieci:
"Pushkar to prastary ośrodek kultu boga-stworzyciela Brahmy nad jeziorem na skraju pustyni Thar. Wg legendy Brahma chciał w miejscowym jeziorze dokonać samounicestwienia (jagna), a kiedy jego żona Sawitri nie przybyła na czas, wówczas poslubił inną kobietę. Rozgniewana Sawitri przekleła Brahme, że za karę nie będzie czczony nigdzie poza Pushkar.
Znajdujące się w pobliżu światyni świete jezioro jest uważane za cudowne i uzdrawiające.
Każdego roku przybywa tu ponad 200 tysn. ludzi i ok. 50 tys. wielbłądów a także bydła. Targom towarzyszą wyścigi wielbłądów, przedstawienia ulicznych aktorów i muzyków."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz